wtorek, 30 czerwca 2015

(Baek&Yeol)


Mam nadzieję, ze ten One Shot wam się spodoba, siedziałam nad nim kilka dni aż w końcu udało się i skończyłam go! Mi się podoba no ale jak kto tam woli, nie każdy ma taki sam gust.
Miłego czytania! ^^








- Baek muszę Ci kogoś przedstawić. - Chłopak się lekko zawstydził i zawołał ze swojego pokoju dziewczynę. 
- To jest Sara. - Baek słysząc te słowa mało zawału nie dostał. Jak on mógł mi do cholery to zrobić i znaleźć sobie dziewczynę, pomyślał i przejechał wzrokiem po sylwetce dziewczyny. Z jego rozmyśleń wyrwał go głos Yeola, który po chwili stanął koło niego i położył dłoń na jego ramieniu, dziewczyna stojąca niedaleko się na nich patrzyła. - Stało się coś? - W jego oczach zobaczył strach. Ale dlaczego? Pomyślał Chan. BaekHyun szybkim ruchem podał dziewczynie dłoń i się przedstawił. Nie chciał tego robić, nie chciał w ogóle żeby ona tutaj była. Tylko mu przeszkadzała. ChanYeol był tylko jego. Eh tylko szkoda, że on o niczym nie wie. Powiedział, że musi zrobić jakąś prace na zajęcia, oczywiście musiał skłamać żeby tam długo nie być. Nie miał zamiaru z nimi przebywać więc pożegnał się i wbiegł pod schody. Zamknął za sobą drzwi swojego pokoju na klucz i położył się na łóżku. Wpatrzony wbił w sufit wzrok i wspominał.
Pamiętał jak to było gdy trzy lata temu skończył 19lat jego rodzice wyrzucili go z domu. Nie miał się gdzie podziać, więc szukał współlokatora do wynajęcia wspólnego mieszkania. Nie musiał zbyt długo na to czekać, bo od razu znalazł się chętny, był to Chanyeol. Bez zastanowienia się zgodził. Jak go pierwszy raz zobaczył to był szczęśliwy, że mu się taki przystojniak trafił. 
Od tamtej pory, praktycznie codziennie coraz bardziej zaczynali sobie ufać. Mówili sobie największe tajemnice, o których nikt nigdy nie wiedział. Wspierali się nawzajem. Byli dla siebie naprawdę bardzo ważni. Ale oczywiście Hyun'owi to nie pasowało i chciał w końcu czegoś więcej niż tylko przyjaźń. Był już gotowy żeby mu w końcu wyznać, że go kocha ale pojawiła się Sara. Na samą myśl chciało mu się rzygać. 
Poczuł jak z jego kącika lewego oka spływa jedna malutka łza, i od tego momentu coś w nim pękło i zaczął intensywnie płakać, wydając z siebie ciche jęki. Ułożył się na prawym boku w stronę swojej jasno zielonej ściany, po czym mocno przytulił ukochanego misia pandę, którego dostał od Parka. 
Kilka minut nie minęło a Hyun zasnął. 

Następnego dnia obudził się z opuchniętymi i bolącymi oczami. To pewnie przez płacz, pomyślał i usiadł na łóżku. Popatrzył na siebie w lustrze, które znajdowało się na szafie, która stała na przeciwko łózka. Zobaczył na sobie wczorajsze ubrania i o mało się nie zrzygał. Strasznie nie lubił budzić się w brudnych ubraniach. Wstał z łózka, podszedł do szafki z ubraniami, wyciągnął szare spodnie dresowe, bieliznę i czarną bokserkę, która dobrze podkreślała jego umięśnione ciało.
Miał nadzieję, że nowa dziewczyna ChanYeola nie nocowała u nich, bo nie miał ochoty znów na nią patrzeć więc otworzył swoje drzwi i gdy chciał przekraczać próg swojego pokoju zobaczył na podłodze tackę z jajecznicą, herbatą czarną cytrynową taką jaką lubił i karteczkę. Nachylił się i wziął ją do ręki po czym zaczął czytać: 
"Nie wiem dlaczego znalazłeś taką wymówkę żeby tylko uciec do swojego pokoju, bo przecież obaj dobrze wiemy, że wszystkie semestry masz już zaliczone. + słyszałem wczoraj jak płaczesz, ściany mają duże uszy. Więc chciałbym z Tobą porozmawiać jak wrócę z pracy. Myślę, ze śniadanie będzie Ci smakowało. Twój najlepszy przyjaciel Parkuś." 
Czytając to poczuł lekkie ukłucie w klatce piersiowej. Przymknął swoje powieki żeby wziąć lekki wdech i wypuszczając powietrze ponownie je otworzył. Wziął tackę w dłonie i położył na swoim łóżku. Wychodząc z pokoju popatrzył na zegarek, jest 10:57 czyli Yeol już od jakiś dwóch godzin jest w pracy, więc jakoś o 15 powinien wrócić. Pomyślał rozbierając się do naga. Wszedł pod prysznic i odkręcił letnią wodę. Po jego ciele zaczęły spływać krople letniej wody. Na lewą dłoń nalał se trochę ulubionego żelu jagodowego jakiego używał Chan, czując ten zapach w jego oczach pojawiły się łzy. Delikatnie zaczął wcierać wszystko w swoje ciało. Zmoczył włosy jednocześnie je myjąc. 
- Tak sobie teraz myślę no i myślałem, że mój przyjaciel mnie podrywa, tyle razy dawał mi jednoznaczne oznaki, raz było tak, ze siedzieliśmy sobie na kanapie no i spadł mi pilot, chciałem go podnieś ale to samo chciał zrobić Park, nachyliliśmy się i w tamtym momencie spojrzał mi głęboko w oczy, chciał mnie pocałować! Czułem to, czułem te okropne motylki w brzuchu, które ożywają kiedy tylko go widzę. Nie raz było tak, że łapał mnie za pośladki, jak mu nie chciałem na przykład czegoś dać to przywierał mnie do ściany, bo wiedział, że mu to pomoże i mu to dam. Był kochany, robił mi śniadania, obiadki, kolacje. A jak nie mógł spać to przychodził do mnie i się mocno przytulał.. Teraz z dnia na dzień przychodzi z jakąś dziewczyną i czar pryska. - Stał tak pod tym prysznicem i mówił sam do siebie. Często tak miał, ze mówił tak jakby do ściany. 
Trzydzieści pięć minut później leżał już czysty i pachnący w łóżku. W końcu wziął śniadanie, które mu przygotował Park i zaczął je jeść, Niestety wychodziło mu to bardzo ciężko, bo nie miał jakiejkolwiek ochoty tego ruszać, ale żeby jego przyjaciel się nie obraził (jak to zawsze robił gdy nic nie jadł) to postanowił, że się po raz kolejny swojemu kochanemu poświęci. Wziął niebieski kubek do ręki z już zimną herbatą i napił się. Kilka razy pomlaskał i pomyślał, że jak on to robi, że herbata jest taka pyszna, bo jak on sam se ma zrobić herbatę, to albo zapomni o wodzie na gazie i mu cała wyparuje, albo za długo tytkę trzyma i ma za mocną, przecukruję, a i jeszcze zdarzyło się mu pomylić cukier z solą. Aż wstyd się przyznać pomyślał i zaniósł tackę do kuchni, włożył do zlewu i ładnie wszystko umył odkładając na miejsce. Oparł się o umywalkę i przymknął oczy. Miał jakieś dziwne przeczucie, bał się, że po tej rozmowie się wszystko zmieni, że nawet może stracić przyjaciela. Stwierdził, że niczego mu nie powie, że nie piśnie ani słowa na temat jego uczuć. Jeżeli czarnowłosy ma być szczęśliwy z tą niejaką Sarą to nie ma nic przeciwko. W końcu prędzej czy później będzie musiał ją zaakceptować. Westchnął i poszedł do salonu, usiadł na kanapie i wziął do ręki pilot, przełączając programy spojrzał na zegarek. Zostało mu jakieś trzydzieści minut do powrotu przyjaciela. Serce zaczęło mu bić coraz szybciej a ręce zaczęły mu się całe trząś ze strachu. "Spokojnie Hyun, przecież nie może być tak źle prawda" Pomyślał a z jego oczu popłynęły łzy, przetarł je dłonią i położył się na kanapie. Przymknął powieki i pomyślał, że ja się zdrzemnie na kilka minut to się nic nie stanie.

'Miał sen, śniło mu się, że pojechał ze swoją miłością do wesołego miasteczka, było wspaniale. Bawili się dobrze, BaekHyun był tak podniecony, że chciał pojeździć na każdej kolejce jaka była tam dostępna, nawet ta dla dzieci. Tylko jedna wada jego była taka, że miał lęk wysokości. 
- Beak może pójdziemy na diabelski młyn? Hm.. proszę, nigdy na tym nie byłem a zawsze to było jedno z moich marzeń. - ChanYeol prosił bruneta a ten oczywiście się zgodził. 
- Ale jakby coś to mnie ratujesz dobrze? 
- Oczywiście! - Wziął chłopaka za rękę i szybko pociągnął go za sobą. Kolejka nie była dość długa więc szybko doczekali się żeby tam wejść. Usiedli obok siebie a Baek wziął chłopaka pod rękę i położył głowę na jego ramieniu zamykając oczy. Koło ruszyło a chłopak się wzdrygnął. 
- Nie bój sie, nie pozwolę żeby Ci się coś stało. - Uśmiechnął się do chłopaka i pocałował go w czoło. 
Na ich nieszczęście kolejka zatrzymała się na samej górze, Park chciał troszkę przestraszyć swojego partnera i zaczął bujać ich siedzenia stając.
- Usiądź, bo wypadniesz! - Krzyczał Hyun i ciągnął chłopaka za rękę żeby usiadł ale to nie pomagało, ten dalej zaczął tym bujać aż w końcu potknął się i wyleciał z tego kółka. 
- CHANYEOL!!!"

Przebudził się cały spocony, schował twarz w dłonie i zaczął płakać nie zauważając, że Park siedział na kanapie obok. Chłopak nie wiedział co się dzieje i podszedł do niego.
- Baek dlaczego Ty płaczesz? Co się stało? Cały czas przez sen coś tam mówiłeś a pod koniec zacząłeś mnie wołać. - Przerażony ukucnął przed chłopakiem i położył dłonie na jego kolanach. 
- BeakHyun? - Chłopak ani na moment nie przestał płakać, za to wziął swojego przyjaciela w swoje ramiona i mocno przytulił.
Po jakiś 10min gdy Hyun się już uspokoił dłonią wytarł nos i oczy. 
- Przepraszam, zmoczyłem Twoją koszulę. - Wybełkotał i spuścił wzrok na podłogę.
- A to jest mało ważne, tym się nie przejmuj. Lepiej powiedz mi co Ci się śniło, że aż tak się przestraszyłeś. - Wypowiadając te słowa pogłaskał go po włosach spoglądając mu w oczy.
- No bo... śniło mi się, ze byliśmy w wesołym miasteczku, nalegałeś żebyśmy poszli na diabelski młyn więc się zgodziłem. - Wypowiadając te słowa z jego oczu zaczęły spływać łzy, ChanYeol po kolei je ścierał nie przerywając mu.
- Potem było tak, że zatrzymaliśmy się na samej górze i Ty wstałeś, zacząłeś ruszać kolejką i wypadłeś. - Na te ostatnie słowo znów intensywnie zaczął płakać. Za to czarnowłosy się uśmiechnął i po raz drugi ucałował jego czoło.
- Ale już dobrze tak? Jestem przy Tobie i żyje. Nic mi się nie stało. - Baek nic nie odpowiedział tylko mocno się do niego przytulił. 
Zajęło im to jakieś 15min aż w końcu się od siebie odsunęli i Park usiadł koło Hyun`a. Wziął głęboki wdech i spojrzał się w jego kierunku.
- Chciałem z Toba porozmawiać na temat tej wczorajszej Twojej wymówki. - Baek przymknął powieki i zagryzł dolną wargę. - Powiesz mi dlaczego tak szybko uciekłeś? Nawet nie dałeś mi dokończyć. - Baek wziął głęboki wdech i spojrzał na niego.
- Ale czego? Przedstawiłeś mi swoją dziewczynę i nie chciałem po prostu wam przeszkadzać, a wiem, że gdybym Ci powiedział o tym, to oczywiście byś powiedział, że wcale tak nie jest. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu Twojemu..
- Baekhyun.. - Chan próbował mu przerwać.
- Nie przerywaj mi! No więc nie mam nic przeciwko Twojemu związkowi, jak Ty jesteś szczęśliwy to ja jestem razem z Tobą.- Park miał szeroko otwarte oczy i nie wierzył w to co usłyszał.
- Chyba mnie źle zrozumiałeś Kochanie. - Yeol się zaśmiał ale Baek warknął na jego słowa.
- Nie mów do mnie tak rozumiesz! Mów tak do swojej dziewczyny, już nie jestem Twoim Kochaniem. - Wstał z miejsca, bo stwierdził, że nie będzie z nim dłużej dyskutować. Ruszył w kierunku swojego pokoju ale po chwili poczuł rękę Yeola na ramieniu. Automatycznie się odwrócił i popatrzył na niego.
- Hyun to nie jest moja dziewczyna, źle to wszystko zrozumiałeś. Sara to jest moja przyrodnia siostra. Moja mama się ożeniła, chciałem Ci ją przedstawić ale nie wiedziałem od czego zacząć.. a później ta Twoja wymówka. Nie widziałem o co Ci chodzi. Całą noc o tym myślałem, chciałem nawet do Ciebie pójść, porozmawiać ale pokój miałeś zamknięty. Nawet w pracy nie mogłem się skupić. BakHyun noo. - Powiedział to robiąc cichy wydech. Zobaczył zdziwioną minę chłopaka. 
- Ale.. to czyli to nie jest Twoja dziewczyna? A ja myślałem.. przepraszam Cię Parkuś. - Opuścił głowę w dół i zrobił smutną minę. "Miał rację, nawet nie dałem mu dojść do słowa a już się obraziłem na cały świat" Pomyślał Baek. ChanYeol podszedł do niego bliżej i swoim ciałem przyparł jego do ściany. Położył swoje dłoń na jego biodrze a drugą położył na jego podbródek podnosząc jego głowę tak aby mógł spojrzeć mu w oczy. 
- Byłeś moim Kochaniem, jesteś moim Kochaniem i zawsze moim Kochaniem będziesz, tylko Ty się dla mnie liczyć Kochanie. Tylko! Nikogo innego nie ma w moim sercu. - Przybliżył swoją twarz do jego i bardzo delikatnie pocałował go w usta. Ich serca zaczęły bić szybciej a Baek położył dłonie na jego policzkach i odwzajemnił jego pocałunek. Patrząc mu w oczy bardzo szeroko się uśmiechnął i cicho do ucha mu szepnął. 
- Ty w moim sercu jesteś już od bardzo dawna Parkuś.

sobota, 20 czerwca 2015

(HunHan)

Związek: HunHan.
Gatunek: Yaoi.




Był dzień taki sam jak kolejne wcześniejsze, jakoś specjalnie nie oczekiwałem od życia, że stanie się coś ciekawszego. Miesiąc temu skończyłem 17 lat, chodziłem do liceum. Nie miałem żadnych znajomych, nikt mnie nie lubił a przynajmniej tak mi się wydawało, kilka razy próbowałem z kimkolwiek porozmawiać ale zawsze zostałem odrzucony więc nie chciałem się narzucać. Czasami myślałem, że to może dlatego, bo byłem homoseksualny? Ale przecież nikomu nigdy o tym nie mówiłem. Nawet moja mama, z którą miałem bardzo dobry kontakt o tym nie wiedziała. Jakoś zawsze bałem się jej o tym powiedzieć. Kochałem ją, bardzo.
- Mamo kocham Cie wiesz? - Podszedłem do niej i przytuliłem ja bardzo mocno.
- Ja Ciebie też kocham LuHan`ie. Ale mam nadzieję, ze lekcje już odrobiłeś z matematyki hm? Bo z tego co widziałam ostatnio to nie za bardzo masz z tego przedmiotu dobre oceny a z tego co mi wiadomo jesteś jednym z najlepszych uczniów w szkole.
- No ja wiem, ale nie potrafię jakoś zrozumieć tego działu. - Westchnąłem, bo naprawdę ta nasza pani była jakoś taka wredna, specjalnie całej klasie daje jakieś trudne zadania żeby dużo osób miało jedynki na koniec. A ja jako pilny uczeń miałem tylko z tego przedmiotu słabe oceny. 
- Dobrze w takim razie od jutra załatwię Ci korki. Mojej koleżanki córka też ma korepetycje to do niej zadzwonię i popytam. 
- To w takim razie idę do siebie, nie jestem głodny więc nie szykuj mi kolacji. Dobranoc. - Powiedziałem i poszedłem do siebie. 
Wchodząc do swojego pokoju poczułem się trochę samotny, ponieważ nie miałem się z kim się spotkać, pogadać. To mnie chyba najbardziej bolało, ale muszę sobie poradzić jakoś sam.
Otwarłem swoje książki i zabrałem się do lekcji.
Następnego dnia w szkole  gdy już miałem wychodzić dostałem sms`a od mamy.
"Han załatwiłam Ci korepetycje dzisiaj na godzinę 15, tylko problem jest taki, ze Ty musisz iść do tego chłopaka. xxxxxxx Tutaj masz adres więc proszę Cię, nie spóźnij się. PS: Musze zostać w pracy dzisiaj trochę dłużej. Kocham Cię Mama"
Świetnie, czyli nie mam innego wyjścia tylko muszę iść do jakiegoś typka eh, ale ważne żebym miał dobre oceny. Więc ruszyłem w stronę tego adresu. Włożyłem słuchawki do uszu i puściłem swoją ulubioną piosenkę "MAMA" i zacząłem pod nosem nucić sobie tekst piosenki.
Stojąc przed drzwiami wielkiego domu zadzwoniłem na dzwonek czekając aż mi ktoś otworzy.
Byłem wpatrzony na wycieraczkę, aż w końcu zobaczyłem, że ktoś drzwi otworzył. Podniosłem wzrok i zobaczyłem przystojnego chłopaka, miał blond włosy, a oczy takie brązowe. Zaniemówiłem gdy go zobaczyłem. 
- Cześć. Pewnie jesteś LuHan, zgadza się? Ja jestem SeHun i będę Cię od dzisiaj uczyć matematyki - Uśmiechnął się i wyciągnął rękę w moją stronę na znak przywitania.
- Tak, tak LuHan.- Wyszczerzyłem swoje ząbki i uścisnąłem jego dłoń. 
- Wejdź. - Wpuścił mnie do środka, zdjąłem buty i rozejrzałem się dookoła. 
- Może się czegoś napijesz? 
- Nie, nie dziękuje. Może przejdźmy do nauki. - Usiadłem na kanapie w salonie.
- Dobrze w takim razie pokaż mi co przerabiacie a ja postaram się tobie to w jakiś sposób wytłumaczyć. - Zrobiłem tak jak kazał, wyciągnąłem swoją książkę i zeszyt. Zaczął przeglądać ten dział. Chyba był w lekkim szoku.
- Tak na to teraz patrzę i powiem Ci, że te zadania są bardzo trudne. Miałem podobne na rozszerzonej matematyce. Ale spokojnie, rozumiem je więc Ci wszystko wytłumaczę.

I tak minął miesiąc, moje oceny się stanowczo poprawiły. Mama jest ze mnie jeszcze bardziej dumna a pani z matematyki zdziwiona i to bardzo. Z SeHun`em się zakolegowaliśmy, był naprawdę bardzo miły, zaczęliśmy nawet spotykać się poza korepetycjami. Spędzałem z nim coraz więcej czasu. Nikomu to nie przeszkadzało a ja w końcu byłem szczęśliwy, bo miałem osobę, której mogłem powiedzieć kompletnie wszystko (nie mówiąc już o swojej mamie) i na ten mój pokręcony sposób zaczął mi się podobać, bardzo podobać, ale nie mówiłem mu tego.

 Znów miałem się z nim spotkać w knajpce gdzie zazwyczaj się spotykaliśmy więc po lekcjach tam poszedłem. Wszedłem do środka i zobaczyłam Hun`a siedzącego przy naszym stoliku. Uśmiechnąłem się do niego i pomachałem podchodząc bliżej.
- Cześć, co tam u Ciebie? 
- Jest dobrze, właściwie to spotkałem się z Tobą żeby Cię zaprosić na swoją imprezę urodzinową, która będzie w sobotę. - Uśmiechnąłem się i poczułem takie ciepło, które przeszło po moim ciele. Boże ciesze się, że mogę pójść na jego imprezę. W końcu poznam jego znajomych i w ogóle. Pomyślałem.
- Jasne, nie ma problemu, z wielką chęcią przyjdę do Ciebie. - Zauważyłem jego uśmiech na twarzy.
- To dobrze, bo jesteś moim najbliższym znajomym i bardzo mi zależy na tym żebyś na niej był. - Słysząc te słowa byłem jeszcze bardziej szczęśliwszy niż dotychczas.
- Miło mi to słyszeć, a teraz wybacz muszę iść po mamę do pracy. Zadzwonię do Ciebie wieczorem. Do zobaczenia. - Pożegnałem się z nim a wychodziłem cały w skowronkach. 

Kilka dni wcześniej zauważyłem, ze myślę o nim praktycznie cały czas, nie jako o przyjacielu ale jako o kimś więcej. Chociaż staram się odsunąć od siebie te myśli, że mógłbym się w nim zakochać. W końcu znam go prawie dwa miesiące, zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Gdyby na to nie patrzeć miałem kilka razy takie przeczucia, że on chce mnie pocałować, chociaż nigdy nie byłem do końca pewny czy tak było. Nie wiem czy on jest taki sam, że woli chłopaków. Jakoś nigdy o tym z nim nie rozmawiałem, bałem się kimkolwiek powiedzieć o tym.Co prawda rozmawialiśmy codziennie przez telefon, pisaliśmy sms`y w każdej wolnej chwili. 
Sobota zbliżała się wielkimi kroczkami, prezent miałem już kupiony więc pozostaje mi tylko czekanie na ten wyjątkowy dzień w który miałem spędzić czas z nim i jego znajomymi.
Ubrałem na siebie koszulę niebieską, do tego ulubione czarne rurki i białe trampki. Wsiadłem razem z mamą do auta. 
- Synku powiem Ci, że ten Twój przyjaciel SeHun jest naprawdę bardzo fajny. Pozdrów go ode mnie i zapytaj się kiedy wpadnie do nas na obiad. - Powiedziała mama i przekręciła kluczyk w stacyjce i odpaliła auto.
- Dobrze, wszystko mu przekaże tylko się z nim zobaczę. - Zapiąłem pasy, moje serce zaczęło walić mi jeszcze szybciej, w końcu nie widziałem się z nim od tamtego czasu kiedy spotkałem się z nim w naszej ulubionej knajpce.
Za nim się rozejrzałem byliśmy już na miejscu. Wziąłem prezent i wyszedłem z auta.
- Napisz mi później o której mam po Ciebie przyjechać.
- Dobrze, do zobaczenia. - Ucałowałem ją w policzek i zamknąłem drzwi. Odjechała i już jej nie było. Powolnym krokiem szedłem pod jego drzwi rozglądając się. Nie było żadnego auta, cicho.. może jeszcze nikt nie przyjechał. Zapukałem i nawet nie czekając minuty dłużej otworzył mi drzwi a ja wszedłem do środka. Blondyn popatrzył się na mnie i uśmiechnął.
- Ładnie dziś wyglądasz Jelonku.
- W końcu starałem się jakoś się ładnie ubrać. - Zdjąłem buty i położyłem je tam gdzie się znajdowały buty, najbardziej uwagę zwróciło mi to, że żadnych butów tam nie było tylko moje i SeHuna.
- Nikogo jeszcze nie ma? - Wyprostowałem się i popatrzyłem mu w oczy gdy był oparty o ścianę.
- Usiądź, muszę z Tobą porozmawiać. - Słysząc to moje serce podeszło mi pod gardło, w końcu nie wiedziałem o co chodzi. Podszedłem do kanapy i na niej usiadłem a on usiadł na fotelu obok.
- Teraz mnie posłuchaj i nawet nie próbuj mi przerywać dobrze? -Wziąłem głęboki wdech, i wyciągnąłem prezent z kieszeni, takie małe pudełeczko.
- Okej ale za nim cokolwiek powiesz to chciałem dać Ci prezent. - Był w lekkim szoku ale wziął go ode mnie, podziękował. Otwierając go miał wielki uśmiech na twarzy. Z pudełeczka wyciągnął srebną bransoletkę na, której pisało "FOREVEN" 
- Jest śliczna, dziękuje. To najlepszy prezent jaki mogłem kiedykolwiek dostać.
- Nie przesadzaj, kupiłem ją z nadzieją, że Ci się spodoba.
- Podoba mi się, i to bardzo!
- Miło mi to słyszeć. - Spuściłem wzrok, ponieważ lekko się zawstydziłem. miło to słyszeć od osoby na której Ci bardzo zależało.
- Ale teraz wracając do tematu.Nie chce żebyś mnie źle zrozumiał czy coś z tych rzeczy. Więc zacząć od tego chciałem Ci powiedzieć, że jestem homoseksualny. Tak wole chłopców... - Byłem w szoku, nigdy się bym tego nie spodziewał, ze on też jest taki sam jak ja. Chciałem coś powiedzieć ale zaczął dalej mówić.
- Zgodziłem się na te korepetycje tylko dlatego, bo wiedziałem, że to Ty, że to Ty jesteś tym chłopakiem, którego widziałem spacerującego w samotności, tam koło Twojego domu. Często tam bywałem, chciałem do Ciebie zagadać, chciałem zrobić cokolwiek żeby się do Ciebie zbliżyć aż nagle dostałem telefon od Twojej mamy z prośbą o korepetycje dla Ciebie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo byłem szczęśliwy. - Przybliżył się bliżej mnie i złapał mnie za rękę, gdy poczułem jego dotyk moje ciało drgnęło. Ledwo co udawało mi się oddychać. On jednak nie przerywał i zaczął mówić dalej.
- Jelonku, zakochałem się w Tobie. Tak, kocham Cię. Zrozumiem jeżeli nie odwzajemniasz moich uczuć.. - Jego głos się załamał, ja lecz się uśmiechnąłem jeszcze szerze. Rzuciłem się na niego i z całych sił przytuliłem. Złapałem dłońmi jego twarz patrząc mu jednocześnie w oczy, przybliżyłem się do jego ust i je delikatnie musnąłem. Hun złapał mnie za biodra i mocniej przyciągnął bliżej pogłębiając nasz pocałunek. Po dłuższej chwili się od niego oderwałem i zacząłem mówić jednocześnie patrząc mu w oczy.
- Jaa.. Ja Ciebie też pokochałem. Jejku tak bardzo się cieszę, że w końcu mogłem Cię pocałować. Nawet nie wiesz jakie to przyjemnie uczucie. - Znów mnie pocałował i wyszeptał cicho.
- Oj uwierz mi, że wiem.

*Kilka godzin później*

Oficjalnie jesteśmy już parą, czuję, że to może być ten jedyny. W końcu często rozumiemy się bez słów. I kto by pomyślał, że przez głupie korepetycje mogę poznać tak wspaniałą osobę, którą jest SeHun.
Po chwili z moich rozmyśli wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Usiadłem prosto na kanapie.
- Ja otworzę. - Powiedział mój już obecny chłopak i poszedł otworzyć. W drzwiach zobaczyłem grupkę osób. Widziałem jak się z nim witali, po krótkiej chwili podeszli do mnie.
- Poznajcie mojego chłopaka LuHana. - Na te słowa serce zaczęło mi bić szybciej niż zwykle.
Przywitałem się ze wszystkimi. Od razu ich polubiłem i oni chyba mnie też. Przez kolejne kilka godziny siedzieliśmy tak i gadaliśmy, śmialiśmy się. Było tak fajnie. Nie chciałem, żeby ten czas się skończył już nigdy nie chciałem wrócić do swojej samotności.

Od temtej pory minęło dwa lata. Z SeHunem jesteśmy bardzo szczęśliwą parą, nawet moja kochana matka nas zaakceptowała. Trochę było ciężej przyjąć to do zrozumienia rodzicom od mojego chłopaka ale w końcu dali radę i nam życzą dużo szczęścia. Właśnie pakuję swoje rzeczy i wprowadzam się do naszego wspólnego mieszkania. Kto by pomyślał, że takie wspaniałe sobie ułożę życie.
- Jelonku odpocznij sobie a ja zrobię Ci kolację. - Podszedł do mnie gdy stałem pod oknem i rozmyślałem o swoim życiu. Przytulił mnie mocno od tyłu i pocałował w szyję.
- Oj za bardzo się o mnie troszczysz kochanie. - Zaśmiałem się odwracając się w jego stronę.
- Dla Ciebie wszystko Jelonku. Kocham Cię. - Pocałował mnie a ja zacząłem odwzajemnić jego pocałunek ściskając mocno jego biodra.
- Ja Ciebie też kocham.





Przepraszam bardzo, że tak długo nic nie dodawałam ale miałam brak weny, potem ta szkoła i tak oto zleciało tyle czasu. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał i nie wyszedł aż tak źle jak myślę. Czekam na jakiekolwiek komentarze, nawet hejty są tu mile widziane haha.
Do zobaczenia ♥

wtorek, 8 kwietnia 2014

"TaoRis" Nasze wymarzone wakacje.. (+18)



Ja i mój chłopak Kris byliśmy największymi bandytami w całym mieście, obrabialiśmy wszystko co się tylko dało żeby zebrać jak najwięcej pieniędzy na nasze wymarzone wakacje. Mieliśmy plany wyjechać do Bułgarii na jakiś czas ale mieliśmy bardzo mało uzbieranych pieniędzy. Właśnie mieliśmy robić napad na bardzo popularny bar w Seulu. Ja razem z Krisem weszliśmy do mojego porsche i pojechaliśmy do tego baru. Całe szczęście szef był taki naiwny i zatrudnił mnie na stanowisku jako barman, ale dla bezpieczeństwa podałem mu złe dane, żeby potem nie mógł mnie znaleźć. Mój chłopak został w samochodzie a ja wszedłem do środka mówiąc mu żeby tak wszedł tam za kilka godzin. Przywitałem się z szefem i właśnie szykowałem się do roboty, musiałem udawać takiego spokojnego, grzecznego chłopaka. Wycierałem stoły, myłem naczynia, wydawałem różne alkohole przeróżnym ludziom. Nawet raz się trafił taki nachalny, aż myślałem, że mnie podrywa i chciałem mu przywalić ale musiałem być spokojny, nie mogłem się doczekać kiedy On tu wejdzie, bo tak mi się nudziło. No i tak mijały godziny, aż usłyszałem jak ktoś wchodzi do baru. Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem mojego zbawiciela, zaśmiałem się i wyprostowałem na prosto. Widziałem tylko jak Kris puszcza w moją stronę oczko i podchodzi do baru, zamawia jeden kieliszek czystej wódki i go wypija po chwili wyciągnął broń i zaczął celować w mojego niby szefa karząc spakować do worka wszystkie pieniądze z kasy. Ja w tym samym czasie wyciągnąłem swoją broń spod pasa i zacząłem celować w ludzi i krzyczałem żeby byli cicho, bo to jest napad. Widziałem przerażenie w ich oczach, ale miałem to gdzieś. Dla mnie najważniejsze były pieniądze. Odwróciłem głowę w stronę mojego chłopaka i tylko czekałem jak do mnie podejdzie i powie, że musimy uciekać. Tak jak pomyślałem to tak się stało. Podbiegł do mnie, złapał za rękę i razem wybiegliśmy z baru wchodząc szybko do mojego samochodu. Zacząłem się cicho śmiać gdy weszliśmy do tego mojego samochodu, przekręciłem kluczyk w stacyjce, nacisnąłem pedał gazu i czym prędzej stamtąd odjechałem. Zaczęliśmy gadać z Krisem o tym wszystkim. Byłem tak bardzo szczęśliwy u jego boku, że aż nie potrafię tego opisać.
Zatrzymałem się nad wodą i wysiedliśmy z auta. Podszedłem do niego i z całych sił go przytuliłem do siebie cicho mówiąc.
- Kocham Cię Kris, jeszcze nikogo tak nie kochałem jak Ciebie. - Powiedziałem i delikatnie swoimi wilgotnymi ustami zacząłem muskać jego słodkie usta.
- Ja Ciebie też kocham Tao, już zawsze będziemy razem. A teraz musimy znów jechać, bo jeszcze zostało nam kilka sklepów i tak dalej do obrobienia. - Ucałował mnie ustawi w czoło i wsiadł do samochodu po stronie pasażera. Ja zatem usiadłem po stronie kierowcy i ruszyłem w stronę kantoru gdzie mieliśmy jechać.
Gdy dojechaliśmy na miejsce wzięliśmy broń i weszliśmy do kantora tak jakby nigdy nic. Przyznam szczerze, że Kris jest bardzo dobry w tych napadach, ja to tylko stoję z bronią w ręku i nic praktycznie nie robię.
Podeszliśmy bliżej, widziałem jak mój chłopak wyciąga broń więc ja zrobiłem to samo. Zaczął krzyczeć i podał przerażonemu sprzedawcy do ręki worek aby spakował tam pieniądze. Zagroził mu, że jak zadzwoni na policję to go zabije. Całe szczęście, że ten sprzedawca nie robił żadnych problemów i robił tak jak mu kazaliśmy. Wziąłem do ręki worek z pieniędzmi, złapałem go za rękę i wybiegliśmy. Wsiedliśmy po raz drugi tego dnia szybkim tempem do mojego samochodu i odjechaliśmy bardzo daleko.
Postanowiliśmy, że tą noc spędzimy w pięciogwiazdkowym hotelu, bo jutro mieliśmy bardzo ważny napad, na bank. Nie wiem czy nam się on uda ale spróbujemy.
Znajdując się już w tym hotelu, powiedziałem mu, że idę wziąć prysznic i że zaraz wrócę. Tak jak powiedziałem to tak zrobiłem. Po 20 min byłem już czysty i wykąpany. Widziałem, że Kris już śpi więc bardzo cichutko położyłem się obok niego obejmując go swoją dłonią. Próbowałem zasnąć ale niestety mi nie wychodziło, miałem zamknięte oczy kiedy poczułem jak ktoś całuje mnie w usta. otworzyłem je i zobaczyłem go. Ach jakie On miał piękne ciało kiedy był bez koszulki. Bez żadnego oporu odwzajemniałem pocałunek coraz bardziej go pogłębiając, on natomiast podparł się na jednym łokciu i coraz namiętniej mnie całował. Położyłem dłoń na jego udzie i zacząłem nią jeździć lekko się uśmiechając. Nie minęła nawet minuta a jego bokserki leżały już na podłodze. Położyłem go na plecach a ja zawisłem nad nim okładając go soczystymi pocałunkami, zacząłem całować jego szyję, obojczyki aż dojechałem do jego lewego sutka, polizałem go i zagryzłem delikatnie ssając. Widziałem, że go to podnieca, bo wydawał z siebie ciche jęki, nie powiem, bo mnie to tak samo podniecało jak jego. Językiem zacząłem przejeżdżać po jego nagim torsie dojeżdżając pod same biodra. Oderwałem się lekko od niego i podniosłem głowę patrząc mu w oczy. On się tylko do mnie uśmiechnął a ja zacząłem brać się do roboty. Wziąłem jego członka w dłonie i zacząłem poruszać nią w górę i dół sprawiając mu przy tym jeszcze większą przyjemność. Uśmiechnąłem się łobuzersko i nachyliłem się biorąc do ust jego czubek członka. Zacząłem jeździć językiem po nim i ssać, a ręką ruszałem nim w górę i dół tak aby jak najszybciej doszedł. Robiłem to tak w kółko nasłuchując się jego cichych jęków. Jezu jaki jego głos był słodki ach aż sam nie wytrzymam i chyba dojdę. Zauważyłem, że Kris odciąga mnie od siebie i każe mi się wypiąć do niego tyłem wypinając przy tym tyłek. Już wiedziałem jakie ma plany wobec tego wszystkiego więc byłem posłuszny i robiłem tak jak mi kazał, złapał mnie mocno za biodra i poczułem jak próbuje wsadzić swojego członka w moją dziurkę. Wziąłem głęboki wdech i starałem się rozluźnić aby mnie tak nie bolało za bardzo. Po moim prawym policzku spłynęła mała łza a ja krzyknąłem tak głośno gdy wszedł całego we mnie. Ten ból był straszny ale po chwili znikał. Zaczął się poruszać we mnie coraz szybciej, w międzyczasie jedną ręką zaczął klepać mnie z całych sił po pośladku a drugą ciągnął mnie za włosy. Jak i jego tak jak i mnie to podniecało tak bardzo, że sam nie wytrzymałem i wziąłem do ręki swojego penisa i zacząłem dłonią szybko poruszać sprawiając sobie przyjemność. Wydawałem z siebie głośne jęki ale dałem radę usłyszeć jak Kris pojękiwał cicho. Ach zaraz dojdę, nie wytrzymam.. Nie wytrzymałem i spuściłem się na swoją rękę. Po chwili poczułem jak doszedł we mnie i powoli wychodził, przytulił mnie z całych sił do siebie, pocałował w usta i powiedział jak bardzo mocno mnie kocha. Położyłem się razem z nim na łóżko i od razu zasnąłem.
Następnego dnia wstaliśmy zbyt późno więc szybko zrobiliśmy to co mieliśmy zrobić i wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta i jechaliśmy z dobrą godzinę do tego banku. Gdy byliśmy już na miejscu to weszliśmy do środka z bronią w ręku, Kris w lewej ręce trzymał torbę na pieniądze a w drugiej broń, wycelowaliśmy nimi w ludzi i kazaliśmy im być cicho, bo inaczej ich zabijemy. Ja stanąłem na blacie i wycelowałem bronią na każdą osobę znajdująca się a w banku a mój chłopak podszedł do szefa przykładając mu broń do głowy. Wziął go za "szmaty" i rzucił w niego torbą aby ten spakował wszystkie pieniądze do niej. Przestraszony łyol zrobił to co kazał, Kris wkurzył się i sam zajął się pakowaniem pieniędzy do torby, zaśmiał się i popatrzył w moją stronę rzucając w górę pieniędzmi. Jaki ja byłem szczęśliwy, Boże. Takie szczęście mnie spotkało w życiu, że aż uwierzyć nie mogę. Kris stanął obok mnie na blacie i złapał mnie dłońmi za policzki. W jego oczach można było zauważyć szczęście nawet i miłość która mnie nią obdarowywał. Przybliżył się do mnie i pocałował mnie, odwzajemniłem jego pocałunek i szeroko się uśmiechnąłem. Nagle gdy usłyszałem głos syren policyjnych z mojej twarzy zszedł uśmiech a teraz byłem cały przerażony. Gdy On to zauważył, szepnął mi do ucha "Misiu, wszystko będzie dobrze" Uwierzyłem mu na słowo, bo prawie zawsze miał rację ze wszystkim. Odwróciłem się w stronę okna i zobaczyłem szeryfa, kucnąłem i wycelowałem w niego broń. Coś przeczuwałem, ze to może źle się skończyć.. Zatem mój chłopak podłożył bombę do sejfu, chciałem zobaczyć jak się spisuje aż nagle zobaczyłem jak ktoś strzelił mu kulkę w głowę.
- Krisssssss!!!!.. - Opuściłem broń i podbiegłem do niego ze łzami w oczach, złapałem go za głowę i mówiłem mu aby się obudził, aby nie udawał. Ale to nic nie dawało... On nie żyje, jak Oni mogli mi to zrobić.. Po moich policzkach spływały łezki jak z jakieś fontanny. Za to każdy zakładnik, który był w pomieszczeniu, uciekł.
- Kris kochanie, nie zostawię Cię samego. W końcu znów się zobaczyłem. - Wyszeptałem mu do ucha i ostatni raz pocałowałem go w usta.
Nie mogę tego tak zostawić, po prostu nie mogę! Zniszczę ich wszystkich, jak mój Kris nie mógł żyć na tym świecie to oni też nie będą. Wziąłem bombę do torby, która była na sejfie. Bardzo pewny siebie wyszedłem z pomieszczenia, teraz byłem świadomy tego co się zaraz stanie. Zacząłem biec w ich stronę, aż poczułem że coś wybuchnęło, opadłem na ziemię i nie byłem w stanie otworzyć oczu. To był już koniec, a zarazem nowy początek tego wspaniałego życia.


Hehe w końcu mi się udało to skończyć ;3 mam wielką nadzieję, że ocenicie to nawet jak coś będzie źle, chciałabym znać waszą opinię, bo nie mam pojęcia czy mam pisać dalej jakieś One Shot`y ;) Przyznam się szczerze, że ten One Shot pisałam na podstawie teledysku do "Acicii - Addicted To You"  bardzo mi się spodobał teledysk więc pomyślałam, ze o nim napisze XD 
No więc jest tu jakaś osoba której się spodobał? ♥

środa, 26 lutego 2014

"HunHan" To jest mój kot..





- Jelonku mówiłem Ci już ze sto razy, oddaj mi tego kota - Stwierdził Sehun patrząc jak Luhan siedzi w kącie z małym kotkiem na rękach.
- Sehun daj mi już spokój co.. - Wyszeptał Han i przytulił mocniej małego kotka, az ten sam zamiałczał pod naciskiem osoby, która go przytulała.
-Zrobisz mu krzywdę, więc albo mi go oddasz po dobroci albo wezmę Ci go siłą. To nie są żarty wiesz. - Wykrzyczał Sehun chociaż nie chciał na niego krzyczeć, wiedział że Luhan jest bardzo wrażliwy i może wziąć sobie to do siebie.. Zauważył, że Han zaciągnął się powietrzem i zaczął cicho szlochać, chowając twarz w futerku kota. Kolorowowłosy przykucnął przed nim i położył dłoń na jego ramieniu cicho wzdychając. Wziął głęboki wdech i zaczął mówić bardzo cichym głosem, żeby znów tylko nie wystraszyć aniołka. - Nie płacz, proszę Cię. Gadałem niedawno z Krisem i powiedział mi, że zadzwoni zaraz po schronisko, więc lada moment mogą tu się zjawić po tego kota. Bardzo dobrze wiesz aniołku, że on nie może tu zostać prawda. Luhan kochanie, popatrz się na mnie. - Często zwracał się do niego "Aniołku, kochanie, misiu.." a całe szczęście mu to nie przeszkadzało. Blondyn podniósł głowę tak aby spojrzeć się mu w oczy, po policzkach spłynęły mu ostatnie krople łez, Sehun podniósł dłoń i delikatnie starł je swoimi kciukami. Jelonek zerknął na Tutiego (tak właśnie nazwał małego kotka) i pogłaskał dłonią go po główce. Wstał z podłogi, lekko ucałował kota i wcisnął go w dłonie Sehuna.
- Tylko obiecaj mi, że jak on tam już będzie z innymi kotkami co nie to nic mu się nie stanie i na pewno ktoś go zaadoptuje.
- Wiesz bardzo dobrze, że tam mu będzie sto razy lepiej niż jakby miał zostać tu z nami. Chociaż wcale nie twierdzę, że źle byś się nim opiekował czy coś o nienienie, tylko chodzi o to, że wyjeżdżamy na trasy koncertowe.. A menadżerowie się nie zgodzą aby on jechał z nami.. - Gdy już wstał podszedł do blondyna z kotkiem na rękach, delikatnie złożył pocałunek na jego czole z lekkim uśmiechem na twarzy. - I głowa do góry kochanie. - Zaśmiał się cicho, zanim blondyn zaczął cokolwiek mówić kolorowowłosy zniknął za brązowymi drzwiami jego pokoju, i co najlepsze wyszedł z jego kochanym kotkiem, którego znalazł kilka dni temu jak kręcił się po jego ogródku. Lulu usiadł no rogu swojego łóżka przecierając oczy swoimi dłońmi. Przechylił lekko głowę do tyłu i w tym samym czasie opadł na łóżko. Westchnął głośno i nie minęła ani chwila, słodko zasnął.

W tym samym monecie Sehun zadowolony zszedł ze schodów kierując się z kotem do salonu. "W końcu się pozbędę tego kota a Lulu znów będzie zwracać na mnie tyle samo uwagi co wcześniej, oo tak.." Uśmiechnął się sam do siebie, gdy znajdował się tak już w salonie zobaczył całą dziesiątkę siedząca razem. Wszyscy skierowali wzrok na niego a ten spojrzał się na Krisa.
- Kris udało mi się wziąć od niego tego kota, to za ile w ogóle będzie to schronisko po niego? - Kot zaczął mruczeć kiedy Sehun gilał go pod brudką. Usiadł wygodnie z nim na wolnej sofie i nie odrywał wzroku od niego.
- Wiesz, gadałem z całym zespołem i wszyscy stwierdziliśmy, że kot może zostać. Bo widać, że Luhan go polubił a zabranie mu go było by złe, mógłby się biedny załamać. - Sehun poczuł na swoim ramieniu dłoń Krisa co go wcale nie pocieszało, jego serce zaczęło bić szybciej a w jego oczach nabrały się łzy, szybko potrząsnął głową i spojrzał na niego.
- No okej skoro tak postanowiliście to niech zostanie co nie.. - Westchnął cicho spuszczając wzrok na kota.. "Ten głupi kot, wszystko zniszczy... " Z jego rozmyśleń wyrwał go głos Baekhyuna.
- To daj mi go potrzymać chociaż troszkę proszęęęę.. za nim go Luhanowi oddasz. - Wymiałczał i zrobił maślane oczka aby ten tylko dał mu kota, Sehun posłusznie wstał z sofy i wcisnął mu w ręce biednego kota.
- Jestem zmęczony, więc proszę was o chwilę spokoju... - Powiedział i ruszył powolnym krokiem do kuchni, usiadł przy stole i zaczął jeść cytrynowe ciastka, które leżały na kuchennym stole, i które tak bardzo lubił. "Luhan już tyle czasu mnie kręcisz, proszę Cię nie odrzucaj mnie przez tego kota, ja cię potrzebuję.." Z jego rozmyśleń po raz kolejny tego dnia wyrwał go ktoś, i na jego nieszczęście był to Tao, który usiadł na przeciwko niego, ten tylko podniósł głowę i spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
- Sehun powiedz mi co się z toba dzieje co? - Wypowiedział biorąc jedno ciastko z talerzyka na którym się znajdowało. Hun tylko cicho warknął i nic nie powiedział. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć, przecież nikomu nie powiem..
- No bo ja, się chyba zakochałem.. - Powiedział niepewnie i spuścił wzrok wpatrując się w talerz, który leżał na środku stołu.
- A niech zgadnę w kim hmm.. Tak zakochałeś się w Luhanie. - Słysząc te słowa znieruchomiał i popatrzył się na niego, otworzył usta i próbował coś wydusić z siebie.
- Ale skąd ty to wiesz? - w końcu wypowiedział i splótł swoje palce kładąc je na swoich kolanach.
- To widać, widać jak się na niego patrzysz, jak do niego mówisz i w ogóle. Bo raczej do nikogo z nas nie zwracasz się kochanie czy jakoś tak, więc z moich rozmyśleń powinieneś iść do niego teraz, za nim nie jest za późno. - Ten tylko puścił do niego oczko cały uśmiechnięty, tak szybko jak wstał ze stołu to tak szybko wyszedł z kuchni. "Może Tao ma racje? powinienem z nim porozmawiać i to teraz.." Wstał, dokończył jedzenie ciastka i wyszedł z kuchni, wolnym krokiem zaczął się kierować w stronę schodów.. Jeden schodek, drugi schodek, trzeci.. i ciągnęło się to w nieskończoność aż w końcu znalazł się przed drzwiami Luhana, wziął głęboki wdech i zapukał kilka razy w drzwi lecz nie usłyszał głosu aniołka. Nacisnął na klamkę i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Podszedł do łóżka i zobaczył na nim śpiącego Luhana. Zrobił kilka kroków stając na przeciwko niego.
- Luhan ? .. - Wyszeptał lecz ten nic nie reagował, ani jednego ruchu ani nic. Nachylił się nad nim aby zobaczyć czy oddycha, gdy tak było odetchnął z ulgą. Przyglądał się jego twarzy i się uśmiechnął szeroko. "Jak ty ślicznie wyglądasz aniołku, tak słodko.. i do tego masz takie usta, ciekawe czy są tak samo delikatne jak wyglądają. Misiu od zawsze pragnąłem dotknąć twoich ust..." Przybliżył swoją dłoń do jego ust i delikatnie je dotknął. "Są takie miękkie w dotyku, a gdybym tak je dotknął swoimi ustami.. Chyba byś nawet tego nie poczuł bo śpisz, ale nie, nie będę próbować, bo co jak się obudzisz, jak ja bym Ci to wtedy wytłumaczył eh.. " Wpatrując się tak w niego zauważył, że Han otwiera oczy, ten lekko zdziwiony popatrzył na niego i widział jak przeciera swoje oczy.
- Huunie co Ty tu robisz? - Powiedział zaspanym głosem nie mając żadnej ochoty podnosić się z łóżka.
- No bo miałem przyjść do ciebie powiedzieć.. no że ten, twój kot może tu zostać. Jak zszedłem z nim na dół to napotkałem się na resztę zespołu i stwierdzili, że może zostać. - Wymamrotał opierając się o czystą białą ścianę, zerknął na szafkę aniołka, która znajdowała się po jego prawej stronie, zauważył ich wspólne zdjęcie w ramce, pamiętał ten dzień.. wtedy Luhan wstał szybkim tempem ze swojego łóżka i rzucił się Sehunowi na szyję z wielkim uśmiechem na twarzy, lecz ten tylko westchnął i odwrócił wzrok aby tylko na niego nie patrzeć.
- Jak się cieszę, że on zostaje z nami, będę o niego dbać i w ogóle i dziękuję Ci.. - Widząc skwaszoną minę Huna westchnął i dotknął jego policzka dłonią, a ten gdy poczuł jego dotyk wzdrygnął się biorąc głęboki oddech. - Hunie powiedz mi co się z tobą dzieje... Od kiedy przyniosłem tu tego kota Ty w ogóle mnie unikasz.. wiesz dobrze, że nic nie ukryjesz przede mną.. - Wyszeptał mu do ucha na co jego ciało lekko drgnęło, wiedział o tym, że im on jest bliżej tym bardziej on sam się zawstydza. - Chyba nie powiesz mi, że nie polubiłeś tego słodkiego kotka co.
- Nie, to nie o to chodzi, że nie polubiłem.. - Luhan odsunął się od niego i usiadł na łóżku aby mieć większy pogląd na niego.
- No to powiedz mi o co chodzi. - Skrzyżował dłonie na piersi i nie miał w ogóle zamiaru się ruszyć z miejsca do póki nie usłyszy co się z nim dzieje, ponieważ jest zbyt uparty aby tak po prostu to zostawić.
- Od kiedy ten kot, którego znalazłeś jest u nas to w ogóle nie zwracasz na mnie uwagi a ja się czuję zazdrosny.. - Na te słowa Lulu otworzył usta i rozszerzył swoje źrenice..
- Ale jak to zazdrosny? - Wstał z miejsca i podszedł do niego łapiąc dłońmi jego twarz, podniósł ją tak aby spojrzeć mu w oczy.
- Po prostu.... No bo, ja Cię kocham Luhanie, przepraszam nie powinienem w ogóle tu przychodzić - Wyszeptał i wydostał się lekko z jego uścisku, chciał iść w stronę drzwi ale Luhan mu na to nie pozwolił i szybkim tempem przyciągnął go do siebie, przygarnął go w to same miejsce gdzie stał wcześnie. Przybliżył się do niego i delikatnie złożył pocałunek na ustach Sehuna na co ten lekko się zdziwił ale go odwzajemnił. Delikatnie językiem rozchylił jego wargi i włożył język do środka badając jego całe wnętrze. Wplótł swoje dłonie w jego blond włosy. Luhan delikatnie oderwał się od jego ust i popatrzył się mu głęboko w oczy.
- Ja Ciebie też kocham Sehunie....